Mazury 2014

To była jedna z bardziej obfitujących w przygody podróży moim Trabantem. Całość mimo planowania od długiego czasu była po prostu na kompletnie wariackich papierach. Ale od początku.

Plan był taki, aby jak co roku wybrać się na zgrupowanie ZHP na mazurach. Wyjazd planowałem 1 lipca, tak aby na spokojnie dojechać. Schody zaczęły się jednak dużo wcześniej. Dla własnego spokoju postanowiłem w końcu zrobić porządek ze zwrotnicami, tulejki były powybijane, sam nie byłem w stanie tego zrobić bo nie posiadałem ani rozwiertaków nastawnych ani wystarczających umiejętności. Trabanta oddałem do Custom Factory z nowymi tulejkami made in DDR. Problem pojawił się już po demontażu, prawa zwrotnica była pęknięta, jednym słowem szrot… Kuba szukał u siebie ale nie znalazł, ja jeździłem po szrotach, nic. Pomógł Mar-Gut który znalazł nową zwrotnicę i to w fajnej cenie(90 zł).

Chłopaki poskładali mi samochód pod wieczór 2 lipca, był problem z hamowaniem(ściągał, później się okazało że był źle założone cylinderki ale pal licho). Polecili pojeździć spokojniej przez ok 2 tygodnie bo wszystko się musi ułożyć itd, więc niewiele myśląc po powrocie do domu z marszu zapakowałem Trabanta klamotami i godzinę po odebraniu auta byłem już na Autostradzie w stronę Warszawy.

13011860

Udało mi się ujechać może z 50KM, po których zapaliła się kontrolka ładowania… Ciśnienie skoczyło, po odjęciu nogi z gazu obroty były bardzo wysokie co oznaczało że to nie jakaś głupota w elektryce tylko faktycznie nie mam ładowania. Kryzysowo było tym bardziej że zrobiło się ciemno, a światła już praktycznie w ogóle nie świeciły. Zjechałem w pierwszy lepszy zjazd, będąc prawie staranowanym przez TIR’a który mnie nie widział. Zajechałem pod jakiś zajazd, wszedlem do środka i zapytałem w recepcji czy nie mógł bym gdzieś podłączyć sobie akumulatora do prostownika(miałem ze sobą), pani z recepcji szybko mnie odprawiła z kwitkiem bo ona nie wie, a w ogóle to do widzenia.

DCIM100DRIFT
Bagażu było sporo, łącznie z 40 letnim rowerem na haku. 🙂

Wszystko wyjaśniło mi się w momencie gdy poszedłem na tyły budynku i dotarło do mnie że zaparkowałem pod burdelem. Kurwa mać, zakląwszy pod nosem poszedłem szukać dalej i na moje szczęście znalazłem budkę z panem cieciem. Cieć wyraźnie przestraszył się gdy wyrwałem go z zadumy nad lampką wódki, po dłuższych negocjacjach zgodził się na podłączenie prostownika. Po 6 godzinach rano wyruszyłem i bez ładowania, na „jednym akumulatorze” pokonałem 250 KM i dojechałem do celu. 🙂 Na miejscu po tygodniu dowieziono mi (na motocyklu, szacun x2) zastępczy alternator dzięki czemu udało mi się wrócić. Wymiana w iście spartańskich warunkach była tylko formalnością. 🙂

DCIM100DRIFT
Warsztat polowy

Po wszystkim udało się bez przygód wrócić do domu, w sumie łącznie z wycieczkami po mazurach, ponad 1000 KM w 3 tygodnie. 🙂

DCIM100DRIFT