Dawno nie dodawałem postów, bo każdą wolną chwilę staram się wykorzystać na prace przy Trabancie. Na początek na chłodno o samym lakierowaniu.
Ale jak wspominałem, Michał obiecał poprawki, tym bardziej że w jednym miejscu ewidentnie jest woda pod lakierem, a to ostatnio u mnie skończyło się dziurą na wylot.
Udało mi się założyć szyby, drzwi, uszczelki, maskę i tylną klapę oraz wszystko wyregulować. Z drzwiami było trochę zabawy ale się udało, tu plus dla lakiernika, bo naprawił mi dolne ranty mimo że o to nie prosiłem. 🙂
Sporo zabawy miałem z maglownicą i końcówkami drązków… I chyba dalej bedą jaja. Kupiłem nowe końcówki u mar-guta, które okazały się za długie. Po skróceniu i tak nie jest dobrze, bo gwint na końcówce kończy się wcześniej niż na starej, przez co jest dużo mniejsze „pole do manewru” w kwestii ustawiania zbieżności.
Z pierdół które cieszą, udało mi się kupić fajny pasek z olejoodpornej gumy i wkleić w miejsce gdzie były oryginalne gumy pod akumulator i zbiornik.
Dziś robiłem tez konserwację, zalałem wszystko środkiem do profili. Tam gdzie wyciekało (puściło tylko jedno nadkole w otworach po starych nitach, jestem zadowolony), nakleiłem taśmę papierową, powinno trzymać. Skręciłem też silnik ze skrzynią i w tygodniu bede chciał wsadzać dziada do nadwozia. Zostanie podłączenie wszystkiego i ogarnięcie hamulców i zbieżności.
